W lekko zacienionym pokoju chroniącym od zenitalnego słońca Vorentho Tlogossar dopijał właśnie południową, lekką herbatę. Do piętnastej nie będzie się działo już nic specjalnego - w tropikalnym słońcu ciężko byłoby się skupić na pracy fizycznej, a co dopiero umysłowej. Magistrat zbierze się dopiero po popołudniowej przerwie herbacianej. Strasznie dużo teiny potrzebuje człowiek, który chce się skupić przy tak niskim ciśnieniu.
Vorentho obrócił się w fotelu i spojrzał na miasto przez jedyne okno wychodzące na południe; nie wpadało przez nie dużo słońca, jak u początku lata - teraz słońce skupiało się na prażeniu dachów bezpośrednim, prostopadłym światłem. Ludzie za oknem uwijali się w ukropie, mimo sjesty. Ruch na ulicach powoli ustawał, ale samo miasto...
Miasto odżywało, jak feniks z popiołów.
---
OOC: tak, znów zaczynam ten wątek; feniks to tylko pierwsza z linii historycznych, które obracają się wokół byłych lub obecnych ziem Interlandu